Czy cierpienie ma sens?

Dziś będzie tak na poważnie. Podzielę się z Wami swoją osobistą refleksją, tym czego doświadczyłam na tzw. „swojej skórze”. Zapewne niektórzy z Was zauważyli, że ostatnio dość często piszę o wierze, o Bogu. Może nawet ktoś pomyślał, że coś mi się w głowie poprzestawiało. No bo, przecież w dzisiejszych, współczesnych czasach wiara w Boga to obciach, to niemodne, niewielu się do niej przyznaje. Niby niektórzy mówią, że co to za Katolik skoro zachowuje się tak, czy siak, a gdy już ktoś faktycznie jest takim prawdziwym Chrześcijaninem i chce żyć z Bogiem naśladując Go, to jest uważany za szaleńca. Faktycznie od jakiegoś już czasu moja wiara się umacnia i pogłębia relacja z Bogiem. Zaczęłam postrzegać świat zupełnie inaczej, to tak jakby ktoś przywrócił mi wzrok, teraz dopiero uświadamiam sobie jak bardzo byłam zaślepiona i tym samym nieświadoma tego co dzieje się ze mną i wokół mnie. Analizując teraz całe swoje życie, zaczyna ono mi się układać w jedną sensowną całość, otrzymuję odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań z przeszłości. Dlaczego dopiero teraz? – spytacie, bo wiem, że wtedy bym tego nie zrozumiała, nie byłam jeszcze gotowa by to wszystko przyswoić.

Skupię się dziś na tym jednym z ważnych problemów, a mianowicie na chorobie i cierpieniu. Do napisania tego postu zmotywował mnie w sumie Tatul swoim wpisem TUTAJ 
Na pewno wielu z Was wie, że 11 luty był Dniem Chorego, więc co nieco postanowiłam napisać na ten temat, jako, że przez prawie całe swoje życie borykam się z różnymi dolegliwościami i schorzeniami.
Od dziecka byłam wychowywana w wierze katolickiej, modliłam się i chodziłam do Kościoła, bo tak zostałam nauczona, bo tak było trzeba, bo tak wypadało, a nie dlatego, że sama czułam taką potrzebę i chęć.
Praktycznie od dziecka zadawałam sobie pytanie, dlaczego właśnie ja jestem chora, dlaczego tak muszę cierpieć. Myślałam wtedy, jakie życie jest niesprawiedliwe, że tak naprawdę Boga nie ma, bo nie pozwoliłby na tą krzywdę, która mnie spotyka. Myślałam sobie choroba, ból, cierpienie to wszystko bez sensu. Krzyczałam na Niego, byłam rozgoryczona, rozżalona, nie chciałam tak żyć. Teraz mi wstyd i przepraszam GO za te wszystkie moje złe słowa, za bunt przeciwko Niemu. Z każdym dniem uświadamiam sobie, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że nie ma przypadków w życiu.

Kiedyś podczas rozmowy z moją mamą usłyszałam, że gdy zachorowałam jako ten 6 letni dzieciak ona oddała mnie Panu Bogu pod opiekę, poprosiła aby się mną zajął. Dziś wiem, że to był najwspanialszy dar jaki może matka podarować swojemu dziecku, bo odkąd sięgnę pamięcią Bóg przy mnie był, w najtrudniejszych dla mnie chwilach niósł mnie na rękach, dlatego to wszystko co mnie do tej pory spotkało przetrwałam. Wiele razy upadałam i czułam się totalnie bezsilna, jednak podnosiłam się i szłam do przodu dalej i dalej. Z każdym takim upadkiem byłam coraz silniejsza. Czasem wychodziłam zwycięsko z różnych po ludzku beznadziejnych przypadków. Znajomi i rodzina mówili, że jestem dla nich takim wzorem do naśladowania, że mam nieziemską siłę, że się nie poddaję, tylko walczę i krok po kroku idę przed siebie, oby dalej do przodu. Mówię im wtedy, że jestem takim namacalnym świadectwem na istnienie prawdziwego i żywego Boga.

Życie z chorobą jest bardzo trudne. Oznacza wiele wyrzeczeń i zakazów oraz nakazów, którym jestem cały czas poddawana. Jednak teraz wiem, że właśnie w tych chorobach i cierpieniu mogę być tak naprawdę szczęśliwa, bo jestem bliżej Pana Jezusa, bo mogę w pełni poczuć Jego miłość i obecność. To ma sens, bo tak jak Jezus cierpiał za nas, tak ja mogę to wszystko MU ofiarować za innych, w różnych intencjach. Czuję, że bez Bożej miłości i tego co mnie spotkało byłabym jedną z tych osób, które zatraciły się w sobie, które uległy temu wyścigowi w czasie, które ślepo zaspokajając swoje potrzeby zapominają o tym co tak naprawdę jest ważne w życiu. Choroba, cierpienie, ból to wcale nie jest coś uwłaczającego, coś co odbiera człowiekowi jego godność. Wręcz przeciwnie, dzięki temu stajemy się silniejsi, bardziej wrażliwi na krzywdę zewsząd nas otaczającą, potrafimy przebaczać, jesteśmy bardziej otwarci na pomoc innym, stajemy się bardziej pokorni i potrafimy dostrzec w drugim człowieku, człowieka.  To jest właśnie to czego uczy nas Pan Bóg.
Wierzę też, że poprzez cierpienie oczyszczamy się z popełnionych przez nas grzechów już tu na ziemi, to coś na zasadzie czyśćca i wówczas dostajemy szansę na niebo 🙂

W związku z Dniem Chorego, który się odbył 11 lutego, uczestniczyłam we mszy świętej oraz przyjęłam Sakrament Namaszczenia Chorych. Chciałam tu nadmienić kilka słów na ten temat, bo wiem, że niektórzy traktują to namaszczenie jak takie ostatnie przyjmowane przed śmiercią. Otóż nic bardziej mylnego. Właśnie ten sakrament jest takim Błogosławieństwem Pana Boga w chorobie i ma dodawać sił oraz poprawiać samopoczucie, dlatego wszyscy chorzy, zarówno dzieci jak i dorośli, nie tylko starsi powinni go przyjmować. Sama przyjmowałam Namaszczenie Chorych kilka razy i za każdym razem lepiej się po nim czułam. Pamiętam, że przyjmowałam ten Sakrament również 3 lata temu, gdy w ciężkim stanie leżałam po operacjach, jak widać wylizałam się, a było naprawdę bardzo źle.

Obecnie cały czas uczę się prawdy o Bogu, zgłębiam relacje z Nim i dzięki temu na każdym kroku widzę coraz więcej znaków i świadectw, które się przydarzają w moim życiu, a które tylko umacniają mnie w tym, że Pan Bóg naprawdę istnieje 🙂

A tu chciałam Was zachęcić do obejrzenia świadectwa o uzdrowieniu pewnej młodziutkiej dziewczyny, które zrobiło na mnie duże wrażenie 😉

93 uwagi do wpisu “Czy cierpienie ma sens?

  1. Tak, człowiek potrzebuje nadać życiu sens. Zwłaszcza ten, który cierpi. Cierpienie jest bowiem bezsensowne i bezproduktywne, a życie mamy tylko jedno. Do tego dochodzi naturalny lęk przed śmiercią. Stąd ludzkość bierze pomysły na bogów, reinkarnację i inne tego typu historie. Mają one tę zaletę, że można się za nimi schować i oszukiwać samego siebie, a także innych.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Wiara, to nie jest żadne oszustwo, to dzieje się naprawdę. Sama od jakiegoś czasu tego doświadczam. Ludzie często boją się uwierzyć, że zostaną wyśmiani, że się zawiodą, a na to co się dzieje w ich życiu próbują znaleźć własne wytłumaczenie. Zdałam sobie sprawę jakiś czas temu, że to co mnie spotykało w życiu i spotyka nadal, to co jest po ludzku niemożliwe lub trudne do rozwiązania, coś przez co zawalił się mój świat, nagle się rozwiązało, wyjaśniło i mało tego zmieniło swój status z beznadziejnego na wspaniale rokujący, to pochodzi od Boga, bo dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych.
      Nie boję się śmierci, bo wiem kto się mną zajmie, gdy stąd odejdę, jedno co chciałabym, to tu zostać, bo czuję, że Pan Bóg ma dla mnie jeszcze jakąś misję do spełnienia 🙂

      Polubienie

      1. To zupełnie przypomina anegdotę o dwóch starszych panach, z których jeden miał problemy z moczeniem się i poszedł na psychoterapię. Po jej odbyciu spotkał się z kolegą, który go zapytał:
        – I jak po terapii?
        – Wspaniale!
        – Już się nie moczysz?
        – Moczę się, ale teraz jestem z tego dumny!
        Słowem – nic się nie zmieniło, terapia nieskuteczna, ale za to dał sobie coś wmówić i wydaje mu się, że jest świetnie. Tak to własnie wygląda: nic się nie zmieniło, nadal chorujesz, nadal cierpisz, ale jest cudownie, „bo tak”.

        Polubione przez 1 osoba

      2. A widzisz Fru Be, to moja terapia jest skuteczna, bo ja mam najlepszego psychoterapeutę na świecie i we wszechświecie 🙂

        Mi nikt nic nie wmówił, nikt mi nie obiecywał gruszek na wierzbie, nikt mnie nie zahipnotyzował, nie upoił alkoholem, nie naćpał, ani nie związał. Po prostu podczas gorliwej i szczerej modlitwy, Pan Bóg mnie wysłuchał i zesłał Ducha Świętego, który zmienia moje życie i pogłębia moją relację z Bogiem. Moje ciało jest chore, ale otrzymałam wielką Łaskę i śmiało mogę napisać, że jestem bogata i nie chodzi mi tu wcale o rzeczy materialne, bo tak naprawdę nie to bogactwo jest najważniejsze, a o duszę, która została uleczona.

        Polubione przez 1 osoba

      1. A co do „W zasadzie mogłabym napisać to samo.”, to nie masz racji. Ja trzymam się realiów, a Ty im przeczysz i usiłujesz je zakłamać.

        Polubione przez 1 osoba

  2. Dziękuję za polecenie mojego tekstu, bo miło jest jeśli nasza słowa mogą posłużyć komuś za inspiracje do takich przemyśleń jakie dzisiaj opisałaś.
    Dotykasz trudnych spraw i czynisz to z przekonaniem na jakie stać Weronikę, której świadectwo zamieściłaś.
    Dość bliski jest mi świat ludzi cierpiących, którzy uczestniczą w mszach o uzdrowienie, bo obsługując stronę parafialną naszego Sanktuarium uczestniczyłem siłą rzeczy w wielu takich nabożeństwach i słuchałem nauk głoszonych przez prowadzących je zakonników. Było wiele poruszających świadectw, spoczynków, a wymiana opinii dostarczała wielu wartych przemyślenia argumentów na to, że to jest właściwa i słuszna droga.
    Idąc z żoną do kościoła spotkaliśmy jej przyjaciółkę, o której wiem tyle, że choruje, że są oboje w podeszłym wieku i bezdzietni. Na pytanie żony: – Jak się masz? Jak sobie radzisz? odpowiedziała:
    – A wiesz co… W ogóle sobie nie radzę i gdyby nie wiara w jakiej zostałam wychowana to nie wiem co bym zrobiła…
    Wierzę że mówiła szczerze .
    Pozdrawiam Cię i życzę nieustającej opieki Bożej i tak potrzebnego wsparcia

    Polubione przez 3 ludzi

    1. Bardzo Ci dziękuję Tatulu za ten szczery komentarz. Doskonale wiem o czym piszesz, bo sama jeżdżę na takie msze z modlitwą o uzdrowienie i mam spoczynki. Tego nie da się opisać słowami z jaką mocą Duch Święty na nas działa, to jest wspaniałe uczucie.
      Wielu ludzi jest jak niewierny Tomasz, dopóki nie zobaczą, nie dotkną, to nie uwierzą, a Pan Jezus powiedział przecież, że Błogosławieni Ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli.

      Znajoma Twojej żony Tatulu mówiła prawdę, bo to jest właśnie działanie Boga, to taka nieziemska siła i moc Ducha Świętego, która nas pokrzepia, daje takiego przysłowiowego energetycznego kopa, podnosi z upadków i jest z nami zawsze, chociaż czasem nam się wydaje, że ON nas opuścił, ale tak nie jest, bo Bóg czuwa w ukryciu i czeka na nasz znak, na nasze przyzwolenie by mógł zacząć działać.
      Jezus może nie uzdrowił mnie z moich chorób, ale jednego jestem pewna, uzdrowił moją duszę, widzę jak bardzo się zmieniłam. Tych świadectw mogłabym napisać wiele. Kto wie, może opiszę je nawet tu u siebie kiedyś?

      Polubione przez 1 osoba

  3. Poruszyłaś w zasadzie dwa watki : prawdziwej wiary i wiary w uzdrowienie.
    Nie dzielę ludzi na wierzących i niewierzących, to sprawa bardzo intymna, ale bardziej szanuję tych, którzy wierzą i przestrzegają dogmatów, niż udają , bo tak wypada, a żyją po swojemu…
    Człowiek chory zażyje i uwierzy we wszystko, co może mu pomóc, także w placebo. siła psychiki i samouzdrawiania jest potwierdzona naukowo.
    Nie kwestionuję, że pomaga Ci modlitwa itp., ale nie wierzę w sens cierpienia, które odbiera siły i chęć do życia, a jaki jest sens patrzenia na katusze umierającego na raka dziecka?
    Agnieszko, absolutnie nie uważam, że poprzestawiało Ci się w głowie 🙂

    Polubione przez 3 ludzi

    1. Prawdziwa wiara Asiu opiera się na tym wszystkim co mówi nam Pismo Święte, jeśli sami wybieramy sobie, że wierzymy wybiórczo w to co nam jest wygodnie, to nie ma to nic wspólnego z tą prawdziwą wiarą, do której uzdrowienia i uwolnienia z mocy złego ducha oraz inne znaki i cuda się zaliczają. Niektórzy ludzie myślą, że to co działo się 2000 lat temu nie może wydarzyć się dziś, nic bardziej mylnego, bo Ewangelia toczy się dalej, przecież Pan Jezus zmartwychwstał, obchodzimy Święta Wielkanocne na tą pamiątkę, teraz żyje w każdym z nas, tylko niestety wciąż mało osób sobie to uświadamia i zdaje z tego sprawę oraz się do tego przyznaje.

      Kiedyś cierpienie i choroba odbierała mi sens życia, narzekałam, marudziłam, byłam załamana, teraz czując, że Pan Bóg jest przy mnie, że mnie kocha, dziękuję MU za każdy kolejny dzień życia, za moich bliskich, za pokarm, który mogę spożywać, za te wszystkie rzeczy materialne i za te duchowe, dzięki którym jestem bogatsza o kolejne doświadczenia. Jak jest mi bardzo źle, jak mnie coś boli to biorę różaniec do ręki i z pokorą i szczerością proszę Boga lub Maryję naszą opiekunkę o pomoc. Zawsze mnie wysłuchują 🙂 To się naprawdę dzieje i jest na wyciągnięcie ręki.

      Zdaję sobie sprawę Asiu, że ciężko jest uwierzyć w to wszystko co piszę, sama jeszcze nie tak dawno, bo kilka lat temu nie potrafiłam tego zrozumieć i ogarnąć, teraz dostałam tą Łaskę, a to wszystko się stało za pomocą modlitwy i otwarcia serca na Pana Boga i Ducha Świętego.

      Tak wiem Asiu, cierpienie i śmierć dziecka to tragiczny obraz, ale też ma jakiś sens, może dla nas niezrozumiały, ale dla Boga oczywisty. Czasem pomaga wielu ludziom się odnaleźć na tej właściwej ścieżce, na której się pogubili, czasem działa jak zimny prysznic, pozwala się otrząsnąć z jakiegoś życiowego marazmu lub nawet chroni przed kolejną tragedią, powodów może być wiele i tylko Bóg zna prawdę.

      Ściskam Cię Asiu ciepło i dziękuję za Twój komentarz 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  4. Właściwie podpisuję się pod tym wszystkim, co napisała Jotka.
    I również absolutnie nie uważam, że coś z Tobą „nie tak” 🙂
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Dziękuję Parrafrazo i by się nie powtarzać, to odsyłam Cię do mojej odpowiedzi na komentarz Jotki 😉

      Pozdrawiam Cię serdecznie i zdrówka życzę, bo ostatnio coś się często przeziębiałaś.

      Polubienie

  5. Każdy stara sobie wytłumaczyć bezsensowne cierpienie jak potrafi. Świat byłby lepszy i prosty gdyby nie było chorób….
    Jest mi wszystko jedno czy ktoś jest wierzący czy nie – chyba, że jest po prostu złym człowiekiem a afiszuje się ze swoją wiarą. Dostaje wtedy szału!! Nazywam takich kretynów niedzielno-godzinnymi żarliwcami

    Polubione przez 3 ludzi

  6. Ja swojego cierpienia sobie nie tłumaczę Jago, tylko modląc się tak w skupieniu i szczerze, rozmawiam z Panem Bogiem i wtedy przychodzi mi odpowiedź na wiele nurtujących mnie pytań.
    Tak, masz rację, bez chorób i bez tych wszystkich dodatkowych tragedii i problemów życiowych świat byłby piękny, lecz niestety oprócz Nieba jest i piekło, a tam panują właśnie takie zasady jak chciwość, zazdrość, zakłamanie, egoizm, przekleństwa, seksizm, i inne uzależnienia oraz pokusy, które prowadzą do złego, w wyniku którego są te wszystkie przykre konsekwencje.

    A co do jak to określiłaś złych ludzi afiszujących się wiarą powiem tak, staram się nie oceniać, ani nie osądzać, bo nie żyjemy w skórze tego człowieka i nie wiemy jak wygląda jego życie. Każdy kiedyś będzie odpowiadał za swoje grzechy i przewinienia i będzie z tego rozliczany przed Bogiem, więc nie nam oceniać.

    Trzymaj się ciepło Jago, pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    Polubienie

    1. Ale ja też nie osądzam ani nie oceniam. Stwierdzam tylko fakty. Znam osobiście złych ludzi którzy lecą do kościoła twierdząc że są dobrymi katolikami. A katolicyzm nie na tym polega. Zawsze mi się wydawało że swoim zachowaniem i stosunkiem do innych ludzi daje się świadectwo swojej wiary i katolicyzmu

      Polubione przez 1 osoba

      1. Powiem Ci Jago, że ja też tak myślałam, w sumie do niedawna, że tylko stwierdzam fakty, ale rozmawiałam z bardzo mądrym i uduchowionym kapłanem i wytłumaczył mi, że to jest właśnie ocenianie i osądzanie. Mówiłam wtedy, że znam takie osoby i widzę, że nie żyją z Panem Bogiem, że źle czynią, ten ksiądz powiedział mi, że tak naprawdę nie jestem w skórze tych ludzi, nie wiem co myślą, co czują, nie żyję ich życiem, że oni właśnie wbrew pozorom mogą być bliżej Pana Boga niż mi się wydaje, pozory często mylą i przekonałam się już o tym kilka razy.

        A tu mamy słowa Jezusa Chrystusa, które tłumaczą wszystko:

        Słowa Ewangelii według świętego Łukasza:

        Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść:
        «Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam”.
        Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika”.
        Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».

        Polubione przez 1 osoba

  7. Szanuję Ciebie i Twoje poglądy. Mam inne zdanie na temat cierpienia fizycznego.Umieranie na korytarzach szpitali w towarzystwie gwaru, jedzenia , rozmów i śmiechu. Upodlenie człowieka zmuszonego do zalatwiania potrzeb fizjoogicznych „na widoku” Krzyki bólu, brud i smród.
    A czy to prawda , że matka Teresa z Kalkuty ofiarowala cierpienie swoich podopiecznych Bogu i mając ogromne finansowe wsparcie , bardzo mało
    robila by ulżyć ich cierpieniu?
    To są trudne sprawy ,ale jak Twoja mocna wiara pomaga Ci wytrwać to zasłużyłaś sobie cierpieniem na łaskę.Bardzo dobrze Cię rozumiem .
    Przytulam Cię.

    Polubione przez 1 osoba

  8. Bardzo Ci dziękuję livio za odwiedziny i komentarz.
    Powiem Ci szczerze, że nie wgłębiałam się szczegółowo w życie i działalność Świętej Teresy z Kalkuty, ale każdy jest tylko człowiekiem, więc wszystko jest możliwe, bo gdzie jest Bóg tam jest i zły, który kusi i mąci.
    Masz rację, że cierpienie jest okrutne i potrafi rzucić człowieka na twarz. Wiem jak to jest, gdy nie liczą się z człowiekiem, jego intymnością i godnością, sama przez to przechodziłam, ale to nie jest wina Boga, to wszystko jest działanie złego, Bóg nie chce naszej krzywdy i gdy my cierpimy, to ON cierpi razem z nami, my chorzy i cierpiący możemy przyczynić się do pomocy innym poprzez ofiarowywanie tego wszystkiego Bogu, tak jak Pan Jezus też cierpiał bardzo za nasze grzechy i tym właśnie nas zbawił.

    Ściskam Cię ciepło 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  9. „oczyszczamy się z popełnionych przez nas grzechów już tu na ziemi, to coś na zasadzie czyśćca i wówczas dostajemy szansę na niebo”

    Kochana, mieszasz fakty. Jest jeden chrzest na odpuszczenie grzechów, człowiek nie może sam się zbawić, to niewykonalne. Jezus został wydany za nas i to jest najwspanialszy plan. Nasze grzechy zostały przybite wraz z nim do krzyża i teraz, kiedy przyjmujesz chrzest i własnymi ustami wypowiadasz słowa, że Jezus jest Twoim Panem, jeśli wierzysz w Niego całym sercem, oraz wierzysz, że Bóg go wskrzesił w ciele, nie musisz już więcej nic robić dla wyzbycia się grzechu, jesteś oczyszczona. Umierasz dla grzechu raz na zawsze.

    Niebo? A po co mielibyśmy zostać wskrzeszeni w nowym ciele do życia wiecznego, skoro mielibyśmy iść do duchowego nieba? Tak na logikę. „…w ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny…”

    Lubię słuchać świadectw, za każdym razem mnie zaskakują, nigdy nie słyszałam dwóch takich samych. To pokazuje jak Bóg potrafi być kreatywny w swoich działaniach.

    Reszty nie muszę komentować, wiesz, Gabuniu, że zgadzam się z Tobą w kwestiach wiary i Miłości, którą jest nasz Ojciec. On naprawdę ma Ciebie w swej opiece i chwała Mu za to!

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Hmm .. No tak, człowiek sam siebie nie może zbawić, ale pokutując i żałując za wszystko złe czego się dopuścił w ciągu swojego ziemskiego życia, zostanie zbawiony przez Boga i będzie mógł zasiąść w Jego Królestwie. A cierpienie i ciężka choroba jest właśnie taką pokutą, to jest krzyż, który przyjęliśmy chcąc naśladować Jezusa.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Tu również mamy rozbieżne zdanie. Pokuta jest to odwrócenie się od grzechu. Krzyż zaś, to jest porzucenie wszystkiego dla Pana. Inaczej: oddanie Mu wszystkiego, całego swego życia, każdego jego aspektu. Krzyż może być ciężarem, ale dla każdego innym. I nie chodzi mi tu o uczucia względem strat materialnych, bo absolutnie nie chcę nawoływać do sprzedania wszystkiego i pójścia za Chrystusem. Czuję jednak, że Tobie nie muszę tłumaczyć, co to znaczy iść za Nim, co to znaczy zaprzeć się samego siebie. (w rozumieniu dzisiejszych czasów).
        Te dwie rzeczy, pokuta i krzyż, nie dotyczą chorób. Bóg nie zsyła na ludzi choroby, On chce abyśmy byli zdrowi. On jest naszym lekarzem, On uzdrawia.
        To co zdarzyło się w Twoim życiu, rzeczywiście najpewniej odwiodło Cię od gorszej drogi i przybliżyło do Ojca, temu nie zaprzeczam. Tym bardziej, że kochany głos, który usłyszałaś, potwierdził to. Ale to nie jest krzyż.

        Polubione przez 1 osoba

      1. Frau Be, powiedz mi dlaczego większość ludzi oczekuje od Boga takiego wow, takiego show, aby w Niego uwierzyć?
        Bóg jest skromny, nie chce sławy, oklasków, tylko czeka byśmy Go pokochali tak bezinteresownie, bez tych wszystkich fajerwerków. On nas cały czas uzdrawia, tylko niektórzy nie chcą sobie tego uświadomić, są tak zaślepieni i zagłuszeni tym pędem życia, tym zaspokajaniem swoich potrzeb dotyczących ciała, że nie słyszą wołania duszy.

        W moim życiu nasz Ojciec, nasz Pan dokonał wielu cudów, choćby moje małżeństwo, które przeszło tyle, że mogłabym o tym napisać książkę, ale trwając w Bogu jesteśmy razem, pomimo wszystko i kochamy się, tak już 23 lata i wiem, że nad nami jest ręka Boża i Jego Błogosławieństwo.
        Kolejny taki cud, to to, że żyję, bo jestem po 4 poważnych operacjach na brzuch i jak twierdzą sami lekarze, to był CUD, ja już dzwoniłam do bliskich i żegnałam się z nimi, bo lekarze przed drugą operacją mówili, żebyśmy byli przygotowani na wszystko, bo organizm jest bardzo wycieńczony, a ja przetrzymałam tą i jeszcze dwie kolejne, gdzie połowy z tego nie pamiętam ponieważ cały czas byłam na morfinie i byłam w swoim świecie, a mój mąż miesiąc siedział przy moim łóżku. Jak tylko byłam przytomna, to się modliłam i pamiętam, że wszyscy się o mnie modlili.
        Mój syn, to kolejny cud podarowany od Boga, miałam go dość wcześnie, bo urodziłam go w wieku 20 lat i jak się potem okazało, to był ostateczny moment, bo po jakimś czasie moje zdrowie się pogorszyło i o kolejnym dziecku nie było mowy.
        A teraz ostatnio to co się wydarzyło w sprawie tej mojej nerki, że mam nowotwór złośliwy, to też był cud, ale opiszę to innym razem. I jeszcze mogłabym przytoczyć kilka takich Świadectw. To są CUDA, to nie są przypadki, czy fart, bo niemożliwe staje się możliwe i CHWAŁA PANU ZA TO …

        Polubienie

    1. Aniu doskonale rozumiem co masz na myśli i zgadzam się z tym co piszesz. Całe swoje życie, siebie i wszystko oraz wszystkich, których mam oddałam Bogu w zawierzeniu i zaufaniu, że On się tym wszystkim zajmie najlepiej, bo chcę kroczyć za Chrystusem. Cały czas czuję obecność naszego Ojca Niebieskiego i widzę znaki jakie mi daje 🙂

      A z chorobą i cierpieniem, to tak się zastanawiam, bo zaobserwowałam, że czasem, gdy ktoś prowadzi bardzo zły tryb życia, wręcz zaczyna się staczać wypierając całkowicie ze swego życia Boga, to pojawia się choroba, cierpienie bądź inna tragedia osobista i wtedy Bóg stawia na drodze takiej poranionej osoby Anioła Stróża, który pomaga uświadomić sobie, że Jezus jest tu w swojej łodzi i czeka by tonący chwycił Go za rękę.

      Właśnie Duch Święty natchnął mnie, że choroba i cierpienie często pochodzą od złego ducha. On kusi i zwodzi dając przyzwolenie na tzw. nieprzyzwoite życie często odbierane jako szczęśliwe, a to jest wszystko fikcja, to takie mydlenie oczu, a potem zabiera wszystko: zdrowie, pieniądze, przyjaciół, bliskich, bo nic nie ma za darmo, a Bóg stara się nas przed tym wszystkim ochronić, ON ma utrudnione zadanie, bo szanuje wolę i wybór człowieka, ale cierpi, gdy widzi jak my cierpimy, lecz wystarczy tylko słowo: „Boże ratuj mnie”, a nasz Bóg Ojciec wyciąga nas na powierzchnię.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Frau Be, przeoczyłaś inne osoby. Na świecie są miliardy ludzi i oni są uleczeni. Wiem o kobiecie, która była głucha i zaczęła słyszeć. Wiem o innej kobiecie, która miała jedną nogę krótszą, ale jej się wydłużyła. To są doświadczenia osób z mojego środowiska.
        A dlaczego akurat Gabunia czy Twoi znajomi nie zostali uzdrowieni, tego nie wiem, natomiast wiem, że takie rzeczy istnieją.
        Są też udokumentowane rzeczy na wideo, bo teraz, z racji obecnych czasów, zaczęto gromadzić dowody.
        Na przykład: https://thelastreformation.com/
        Są ludzie, którzy się tym zajmują w imię Jezusa. Są uzdrowienia na tym świecie, ale obawiam się, że nawet jeśli zobaczyłabyś to na własne oczy, nie uwierzyłabyś. Nie chcesz tego do siebie dopuścić, nie wiem dlaczego. Tłumaczysz się ciągle przeszłością, ale raz Ci już powiedziałam, że nie tędy droga do Pana. Zostałaś 40 lat temu powołana ze świata, bo Bóg Cię spotkał (a raczej Ty wyszłaś ku Niemu). Ale wychodzi na to, że byłaś tylko obserwatorem, a nie czynnym uczniem Jezusa. Dlatego właśnie – tu odpowiadam na dawno zadane pytanie – ani Ty, ani Twoi znajomi w wierze, nie doświadczyliście działania Ducha Świętego. Chodzić z Bogiem, to też chodzić w darach i widzieć cuda.

        Polubione przez 1 osoba

      2. Gabuniu,
        skoro ktoś twierdzi, że istnieje coś, czego nie da się zobaczyć, powąchać, usłyszeć, dotknąć ani nawet polizać, to naturalne, że ludzie potrzebują uzasadnienia dla takiej tezy. W przeciwnym razie pozostaje pustym twierdzeniem bez pokrycia. Druga sprawa – skoro ktoś twierdzi, że „kocha”, „uzdrawia” itp., to inni chcą to zobaczyć, bo nie ma powodu, żeby wierzyć pustym słowom bez pokrycia. To chyba nie jest trudne do zrozumienia?
        I jak niby człowiek ma pokochać kogoś, kto w żaden sposób nie daje mu powodu, żeby w niego wierzył? Ja też mogę Ci powiedzieć, że istnieją takie niebieskie grzybki, które grają na mandolinach i bardzo Cię kochają, tylko najpierw Ty je musisz pokochać. I co? Już wierzysz w te grzybki?
        Twierdzenie, że „On nas cały czas uzdrawia” jest z Twojej strony niezaprzeczalnym kłamstwem. Nie jesteś zdrowa (chyba że okłamujesz ludzi na blogu i nigdy nie chorowałaś).
        Wybacz, ale małżeństwo, które trwa ileś tam lat nie jest żadnym cudem. Jest tylko trwającym ileś lat małżeństwem. Ludzie się rozchodzą, schodzą, kłócą, godzą, niektórzy się kochają, niektórzy nienawidzą, ale tkwią w małżeństwie na siłę – i nie ma w tym niczego nadprzyrodzonego, na świecie były i są miliardy różnorodnych małżeństw.
        To, że jeszcze nie umarłaś, nie dowodzi uzdrowienia. Zdrowa nie jesteś, więc nie ma co mówić o cudzie. A ludzi, których organizmy okazały się na tyle silne, że wywinęły się spod kosy kostuchy, jest więcej.
        Urodzenie dziecka również nie jest cudem, potrafi to każda żyworodna samica dowolnego gatunku. Nie ma niczego nadnaturalnego w tym, że akurat po jego urodzeniu Twój stan zdrowia się pogorszył. Takich przypadków też jest na pęczki – podobnie jak na pęczki jest takich, które nie urodziły, bo im się pogorszyło wcześniej. Zbiegiem okoliczności to nie cud.
        Może wartałoby przeczytać w słowniku języka polskiego definicję tego słowa?
        I jeszcze jedno: za mnie też ludzie się modlili. I jak myślisz, pomogło?

        Polubienie

      3. Aniu, nikogo nie przeoczyłam.. „Miliardy ludzi na świecie” to jest nic niewnoszący ogólnik. Do tego, jest nas 7,5 miliarda. Nawet gdyby tylko 1 miliard „cudownie” uzdrowionych chodził po świecie, to co 7, niechby nawet co ósma osoba musiałaby taką być. Znam dużo, dużo więcej ludzi niż te 8 – i żadnego cudownie uzdrowionego. Ani jednego. Mam koleżankę z jedną nogą krótszą od drugiej o 18 cm. W tej chwili nogi są już równe. Cudu nie było, tylko kilka skomplikowanych operacji i sporo cierpienia. Dlaczego miałabym wierzyć w pierdoły bez pokrycia opowiadane przez obcych ludzi, którzy poza gołosłowiem nie mają mi nic do zaoferowania? Sorry, ale nakręcić badziewny filmik z rzewną opowieścią albo powiesić stronkę w Internecie może każdy.
        Zasadniczo mnie to nie dotyczy, ponieważ nie potrzebuję uzdrowienia, mam inne zmartwienia. Ale przynajmniej niech Gabunia nie zaprzecza oczywistym faktom i nie pisze nieprawdy.
        Dziwię się Twojemu „nie wiem dlaczego”. Nie zaznałam żadnego cudu, żadnej pomocy, żadnego wsparcia ani żadnego innego doświadczenia, które mogłoby mnie skłaniać do wiary w te bzdury o dobrej bozi. „Chodzić z bogiem”? Proszę bardzo, tylko przeoczyłaś drobny fakt, że żeby z kimś chodzić, to trzeba mieć z kim. Nie da się chodzić z niebytem.

        Polubienie

      4. Chciałam jeszcze wtrącić parę słów odnośnie cierpienia. Żeby je zrozumieć trzeba sięgnąć do jego źródła, czyli wielkiego boju między szatanem, a samym Bogiem. Przecież miał on już miejsce w niebie na samym początku. Ludzie zupełnie bezcelowo oskarżają Boga o całe zło tego świata, a jest ono tylko i wyłącznie sprawką szatana.
        Pisałam kiedyś o tym post:
        http://milerzeczy.blogspot.com/2016/01/bog-tak-chcia.html

        Polubione przez 2 ludzi

  10. Ja już raz Ci powiedziałam, choćby sam Chrystus pojawił się nagle przed Tobą, Ty stwierdzisz, że ktoś Ci prochy do szklanki wsypał.
    Gdybym Ci powiedziała, że na własne oczy widziałam jak po modlitwie dziewczynie wydłużyła się noga, to o to samo będziesz podejrzewać i mnie.
    Przykro mi tylko, że najbardziej w tych dyskusjach obrywa Gabunia.

    Polubione przez 1 osoba

    1. A skąd Ty to możesz wiedzieć? Czy jest możliwe, że się mylisz? Skąd wiesz coś, czego nawet ja nie wiem?
      Gabunia nie obrywa, bo nikt jej nie atakuje. Trzymam się tego, co pisze, a jeżeli pisze nieprawdę, to dlaczego nie wolno na to zwrócić uwagi?

      Polubione przez 1 osoba

      1. …czego nawet Ty nie wiesz… to zabrzmiało dość poważnie. Mniejsza z tym.
        Ja wiem, że jesteś konsekwentna i trzeźwa w swojej wypowiedzi, ale mam zastrzeżenia co do jej formy. Nie znam Gabuni, znam tylko samą siebie, można mi powiedzieć wszystko i w dowolny sposób. Zastanowiłam się tylko czy niektórymi słowami autorka nie poczuła wbitej szpilki, ale ja nie lubię robić za niczyjego adwokata, więc to jest ostatni raz jak odzywam się w tej sprawie. Moja wina, bo zawsze patrzę trochę szerzej na sytuację. Niemniej, czasami czuję się, jakbym Ci zabiła kota.

        Ona pisze prawdę, w którą uwierzyła i jest w tym szczęśliwa. Ja mam także swoją prawdę, jeszcze inną i też jestem w tym szczęśliwa. Ty masz także swoją prawdę, również bronisz jej słuszności, przyznam, dość zaciekle. Mnie aż tak nie zależy, by się z tą moją prawdą manifestować.
        Pewien polski autor napisał kiedyś: „prawda jest jak dupa, każdy ma swoją”.
        We trzy siedzimy na swoich „prawdach”, niczym tronach swego życia.

        Polubione przez 1 osoba

      2. Rozumiem, że ta naganną formą jest pisanie tego, co się myśli, nazywając rzeczy po imieniu? Kurde, nie umiem inaczej. W hipokryzji nigdy nie byłam dobra.
        Gabunia „pisze prawdę, w którą uwierzyła i jest w tym szczęśliwa”. No właśnie. Niekoniecznie prawdę, ale na pewno to, w co wierzy – w co usilnie chce wierzyć. Ludzie, którzy kurczowo trzymają się wiary, to przede wszystkim ci, którzy próbują nadać sens (którego nie ma) życiu i cierpieniu, które muszą znosić (albo są szczęśliwi i chcą wierzyć, że to szczęście będą mieli wiecznie). Stąd tak zaciekła obrona niedorzecznych idei, stąd rozpaczliwe próby uszczęśliwiania innych ta absurdalną wiarą, bo im więcej ludzi wierzy, tym bardziej potwierdza się wiara takiej osoby. Stąd też doszukiwanie się w każdym zbiegu okoliczności i w każdym duperelu niezwykłości, znaków i cudów.
        Powiedzenie o prawdzie i dupie jest może i słuszne, ale brak mu pointy – bo obiektywna prawda jest tylko jedna. Łatwo można ją zweryfikować – skoro Gabunia twierdzi, że ile razy jest jej źle, modli się i zawsze zostaje wysłuchana. Rozumiem, że w takim razie nigdy nie modliła się o zdrowie dla siebie, bo nie jest zdrowa. Proponuję, żeby pomodliła się w mojej intencji, na początek zaledwie w dwóch sprawach. Jeżeli znowu zostanie wysłuchana, to potwierdzi jej prawdę. A ja nawrócę się, odszczekam wszystko i to publicznie, odpokutuję wszelkie grzechy i wszyscy będą zadowoleni. Proponuję, żebyście połączyły siły – co dwie modlitwy to nie jedna!

        Polubione przez 1 osoba

  11. Frau Be, Ania ma rację, jest mi przykro, bo twierdzisz, że piszę nieprawdę, czyli kłamię. Faktycznie każda z nas ma swoją prawdę i swoje zdanie oraz odczucia z tym związane. Nie siedzisz w moim wnętrzu i nie żyjesz za mnie, więc dlatego nie wiesz tego co ja wiem i nie poczujesz tego co ja czuję. Dla Ciebie to co opisałam, to zwykłe codzienne mrzonki, a dla mnie są to wyjątkowe i wzruszające chwile, w których właśnie Bóg miał swój udział, bez Niego by się to nie udało. Ja to wiem i czuję w oparciu o swoje życie, Ty natomiast opierając się na doświadczeniach ze swojego życia masz prawo myśleć i czuć co innego.

    Widzisz Frau Be, tak naprawdę obrażasz nas szydząc z naszych uczuć i tego w co wierzymy, czyli Boga, ale nie mamy Ci tego za złe i pomimo wszystko jesteśmy z Tobą i nie odwrócimy się od Ciebie, bo tego uczy nas nasz Ojciec Niebieski, byśmy byli tacy jak On, miłosierni, dobrzy, opiekuńczy.
    Będziemy się z Anią modlić za Ciebie byś mogła odnaleźć w swoim życiu właśnie takiego Boga i by zaświeciło dla Ciebie słońce.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Aniu ja się nie załamuję tym, że niektórzy się ze mnie śmieją, bo z Pana Jezusa też szydzili i wytykali Go palcami, a On pomimo to wybaczał wszystkim i miłował ich. Mnie smuci bardzo to, gdy inni obrażają mojego Ojca Wszechmogącego i bluźnią przeciwko Niemu, bo jest mi bardzo bliski i Go kocham.

      Polubione przez 1 osoba

  12. Dlaczego chcesz nas przekonać do tego, że życie jest bez sensu?
    Dlaczego tak sukcesywnie starasz się, byśmy przyjmowały świat tak samo jak Ty? Po co to robisz? Co to za ratunek – patrząc z perspektywy wyciągania nas z pustynnej fatamorgany – wrzucać nas w realizm, który boli i uciska?

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Właśnie Aniu, zadałaś bardzo słuszne pytanie, to tak jakby Frau Be chciała byśmy czuły się tak samo źle jak ona. Byśmy weszły w cały ten bezsens życia razem z nią. Odnoszę wrażenie, że jej jest z tym dobrze, bo uparcie, rękami i nogami chce utrzymać się w tym stanie jaki czuje obecnie.
      Nie wiem Aniu jak Ty, ale ja za żadną cenę nie przejdę na tą ciemną stronę, bo ona mnie przeraża. Chcę być z moim Bogiem, bo On daje mi wsparcie, pomoc, opiekę i rozświetla moją drogę dzięki czemu czuję się bezpiecznie.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Gabuniu, ja już tam byłam i za żadne skarby świata nie chcę tam wrócić. A wiesz jak było? Wbrew pozorom trzymałam się tego dna jak nie wiem co.

        Myślę, że Bóg nie potrzebuje obrońców, a jedynie chciałby, aby człowiek się Go nie wyparł.

        Polubione przez 1 osoba

      2. Przypuszczam jak źle musi tam być, ja co prawda nie doszłam do tego etapu co Ty kiedyś i Frau Be obecnie, ale brzmi to przerażająco.

        Wiem Aniu, że Bóg nie potrzebuje obrońców, ale ja pomimo wszystko będę stawać po Jego stronie i będę bronić Jego racji, bo jest Najwspanialszym i Najukochańszym Ojcem naszym Niebiańskim.

        Polubione przez 1 osoba

      3. Gabuniu, ja kiedyś, kiedy mieszkałam w Niemczech, byłam bardzo nowoczesna i wypedzilam Boga że swojego serca. Wydawalo mi się, że bez Niego będzie mi się lepiej żyć. Nawet nie wiesz jak straszny byl ten czas dla mnie. Ile złych decyzji podjęłam i ponieważ myślałam tak jakby Go nie było, nie było też dla mnie rzeczy świętych. To był niedobry czas i do dzisiaj żałuję tego co robiłam. A jednak Pan Bóg mi wybaczyl i przygarnal do siebie. Wiem, że mnie kocha, chociaż ja Go tak często wciąż jeszcze zawodze.Kiedys rozmawiałam na ten temat że znajomym wspaniałym kapłanem i on mi powiedział, że Pan Bóg nigdy nie nalozy mi takiego ciężkiego krzyża jaki sama sobie nałożyłam.Ze ma więcej miłosierdzia dla mnie niż ja sama do siebie. I to pomaga mi, kiedy jest mi ciężko, bo przytlaczaja
        mnie moje grzechy z przeszłości. Krótko mówiąc, nie potrafiłabym żyć bez wiary.

        Polubienie

      4. Tak rozumiem Cię Greenelko, bo często słyszę jak ludzie mówią, że Bóg im nie jest do niczego potrzebny, bo sobie świetnie radzą bez Niego, a to tylko mylne złudzenie, to szatan chce by tak myśleli, a potem jak już ma wystarczająco otwartą furtkę to uderza ze zdwojoną siłą i zbiera plony.

        Polubienie

  13. A ja nie będę tłumaczyć się jak ktoś winny, bo co złego w tym, że kocham Boga? Frau Be może mnie pytać o co chce i ona wie o tym. Cóż bronić ciekawości? Szkoda tylko, że budzą się w tym takie gorące emocje.
    Jaki sens ma życie, które traci smak? Gabuniu, jedni patrzą z góry, inni patrzą w chmury i każda perspektywa wydaje się być dobra.

    Polubienie

    1. Gabuniu,
      nie szydzę z Was, tylko rzeczowo ustosunkowuję się do tego, co piszecie. Z całym szacunkiem, ale jeżeli ktoś twierdzi, że bóg go uzdrawia, a jednocześnie ma rozliczne choroby i jest niepełnosprawny, to takie twierdzenie jest ewidentną, bijącą po oczach nieprawdą. Nie mam powodu, żeby robić Ci przykrości, ale pisząc wprost, jak jest, robię to mimochodem, bo prawda bywa bolesna. Mimo to hipokrytką nie jestem i nie będę udawać, że myślę inaczej niż myślę ani że rzeczywistość jest inna niż jest. Jeżeli to jest takie straszne, to nie jestem idiotką i nie trzeba mi dwa razy powtarzać – powiedz wyraźnie, że sobie nie życzysz ze mną rozmawiać i natychmiast zamilknę. W ten sposób nie będzie Ci przykro i ochronisz przed głosem rozsądku swoje mrzonki. Tak czy siak, za modlitwę podziękuję – gdy przyniesie efekty.
      Jak widzę, nadal lepiej orientujesz się w przebiegu mojej depresji i jej przyczynach niż ja sama. Czyżby dar jasnowidzenia?
      Aniu,
      zasadniczo lata mi koło gwizdka, w co kto wierzy lub nie wierzy – do momentu, w którym nie epatuje mnie tym, przekonując do swoich racji. Równie dobrze to ja mogłabym w tej chwili stwierdzić, że to Wy chcecie, żebym wierzyła w to, co Wy. Różnica między nami jest jedna. Ja zadeklarowałam, że zmienię zdanie i odszczekam wszystko, gdy zostanę przekonana do wiary w boga. Wy natomiast, nawet gdy się Wam palcem pokaże oczywistą bzdurę, brniecie w zaparte.
      Przy okazji – niezależnie od tego jak bardzo i z jakiego powodu jest mi źle, nie sądzę, żebyś była uprawniona do porównywania mojej sytuacji do bycia na dnie. Pytasz, jaki sens ma życie, które traci smak – to bardzo dobre pytanie. Moje straciło nie z mojej woli i poza moim udziałem. Nie prosiłam o cierpienie, ale nikt mnie o zdanie nie pytał.

      Polubienie

  14. Frau Be, dar jasnowidzenia? Raczej to w jaki sposób opisujesz stan duchowy w jakim jesteś i uczucia, które Ci towarzyszą.
    Uzdrowienia nie dotyczą tylko ciała, ale i sfery duchowej i to na pewno zostało uzdrowione, natomiast co do sfery ciała, według lekarzy tak po ludzku powinnam już dawno nie żyć, a tak po Bożemu żyję i mam się całkiem dobrze.

    Wiesz Frau Be nie zawsze to co się wydaje dla nas dobre faktycznie takie jest, dlatego często prosimy Boga o coś co wbrew pozorom może nam zaszkodzić lub może mieć dla nas zgubny wpływ. Sama jak spojrzę w przeszłość widzę, że gdy działo się ze mną coś wówczas dla mnie złego, to potem wynikło z tego coś dobrego. Czasem ludzie mają do Boga pretensje, że nie spełnia ich zachcianek i nie wysłuchuje próśb, ale nie biorą tego pod uwagę, że Bóg wie najlepiej co dla nas będzie dobre i ma na nas swój Boży Plan. Dlatego trzeba zaufać Bogu i oddać mu całego siebie i swoje życie, wtedy będzie widać prawdziwe efekty Jego czynów, chociaż czasem może być ciężko, ale w ostateczności Bóg nas przeprowadzi przez to, a gdy ta burza się skończy znów zaświeci słońce.

    Frau Be my Cię nie chcemy do niczego zmuszać ani przekonywać, tylko na podstawie naszych doświadczeń, przeżyć i uczuć z nimi związanych, podzielić się tym całym dobrem, które nas spotkało i co pomogło nam osiągnąć spokój i szczęście duchowe.
    Absolutnie nie chcę byś przestała się do mnie odzywać, wbrew temu co myślisz szanuję Cię jako człowieka i bardziej od swojego szczęścia pragnę byś Ty była szczęśliwa. Czuję, że pomimo wszystko jesteś dobrym człowiekiem i masz wrażliwą duszę.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Na razie, Gabuniu, szkodzi mi stan faktyczny, który jest i przez który po kawałku zjada mnie depresja. Wiem, co mogłoby mnie z niej wyciągnąć i nie trzeba dorabiać do tego niepotrzebnej ideologii. Całe to gadanie o tym, że „prosimy boga o coś, co wbrew pozorom może nam zaszkodzić lub może mieć dla nas zgubny wpływ” to jest kolejny unik w obronie idei, która ponosi klęskę, czyli żeby nie przyznać, że żaden bóg nie wysłuchuje ludzkich próśb mimo obietnicy zawartej w Biblii.
      Coś, czego obecność lub brak rujnuje człowieka, nie jest prosta zachcianką, więc nie tędy droga. Jak widzę, kwestia modlitwy w mojej intencji upadła. Ania w ogóle się na ten temat nie opowiedziała, Ty już zabezpieczasz tyły. Czyżbyś przestała wierzyć, że bóg wysłuchuje modlitw?

      Po raz nie wiadomo który mówisz mi, co trzeba, podając za pewnik istnienie boga, choć wiesz, że w niego nie wierzę. Gdybym chodziło o mnie, zaraz byście z Anią podnosiły, że Was na siłę przekonuję do swojego zdania. Ale gdy robisz to Ty, jest wszystko w porządku.
      W takim razie pytam: jakie mam przesłanki, żeby w niego wierzyć? Podaj mi choć jedną.

      „podzielić się tym całym dobrem, które nas spotkało i co pomogło nam osiągnąć spokój i szczęście duchowe”. Przyjmij w końcu do wiadomości, że mnie żadne dobro nie spotkało, więc trudno mi teoretyzować na temat czegoś, czego nie czuję.

      Polubienie

  15. Frau Be, nie mam w swoich intencjach pragnienia przeciągania kogokolwiek na swoją stronę i myślałam, że ten temat mamy już dawno za sobą.

    Odpowiadam chętnie na pytania dotyczące wiary, ale nie afiszuję się z moimi – nazwijmy to „praktykami”. Pamiętam o Tobie w swoich modlitwach już od dawna. I czy wierzysz w Boga, czy też nie, może po prostu przyjmij, że myślę o Tobie czasem.

    Myślę, że pora to zakończyć, zanim naprawdę zaczniemy się kłócić. Czytam i oczom nie wierzę. Po prostu.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Frau Be nie wątpię w to, że Pan Bóg wysłuchuje modlitwy, ale, że nie zawsze jest tak całkiem po naszemu, czasem coś dzieje się okrężną drogą, byśmy czegoś mogli doświadczyć lub po prostu nie jesteśmy na coś gotowi, w pełni dojrzali na daną sytuację tu i teraz.

      Po raz któryś nie piszę Ci co masz robić, tylko jak ja podchodzę do tematu wiary i jakie mam z tym doświadczenia. Ania ma rację daruje sobie szczegóły, bo to nie ma sensu.
      Modlę się za Ciebie, może niecodziennie, bo mam jeszcze inne intencje, ale staram się często.

      Jakie są przesłanki? A choćby takie, że życie może być piękne, bo daje nam wiele możliwości, które możemy pozytywnie wykorzystać, tylko trzeba się na to otworzyć, nikt tego nie zrobi za nas. Trzeba umieć w swoim życiu dostrzegać najdrobniejsze pozytywy i cieszyć się nimi. Ludzie często nie doceniają tego co mają, bo uważają, że to im się należy. Masz rodzinę, dzieci, swoje talenty, zdrowe ciało, widzisz, słyszysz, chodzisz, masz tyle dobroci, tyle darów, więc może po prostu ciesz się z tego i zacznij to doceniać !!!

      Polubione przez 1 osoba

      1. To wszystko to dary Boże, bo jak zauważyłaś nie należy to do standardu człowieka, więc masz za co Bogu podziękować. Wiele otrzymałaś Łaski, ale tego nie dostrzegasz, nie dopuszczasz do siebie, a zły się z tego cieszy i zaciera ręce. Oczekujesz od Boga więcej i więcej, a Ty co robisz w zamian? Chowasz głowę w piasek, wypierasz się Go, wtedy gdy On Cię najbardziej potrzebuje. Tak właśnie jest, ludzie zasypują Boga prośbami, wymaganiami, a potem się od Niego odwracają, bo traktują Boga jak służącego, Boże zrób to, zrób tamto, a bo ja proszę o to i tamto, a gdzie jest podziękowanie choćby za kolejny przeżyty dzień, za każdy oddech, za bliskich, za taki banał jak jedzenie, jak ubranie, a gdzie jest Uwielbianie Go za to jaki jest dobry, opiekuńczy, ile Łaski nam daje?

        A teraz zamiast znów odwracać kota do góry ogonem, to usiądź i pomyśl ile razy prosiłaś, a ile razy podziękowałaś za coś i uwielbiałaś Boga za to co masz? Jeszcze raz mówię, to nie standard, to są dary, każdy otrzymał inne, ale niestety mało kto za to dziękuje, bo mu się przecież należy, no nie? Jak jest źle, to każdy umie opluwać Boga i winić za wszystko nawet za przysłowiowy złamany paznokieć, a jak jest dobrze, to się o Bogu nie myśli, bo przecież sobie na to zasłużyłem, bo przecież to jest normalne, bo przecież mam do tego prawo.

        Polubienie

      2. Nie bądź, Gabuniu, stronnicza, bo doskonale wiesz, jak długo byłam wierzącą i wierną, nie prosząc o nic.
        Uciekasz od odpowiedzi na pytanie, które Ci zadałam: jakie mam przesłanki do tego, żeby wierzyć w boga?
        Może nie zrozumiałaś go, więc sformułuję je inaczej: dlaczego mam wierzyć w boga?
        Jeszcze innymi słowy: co miałoby kazać mi przypuszczać, że bóg istnieje?
        Bez odpowiedzi na to pytanie nie ruszymy z miejsca, bo zarzut, że traktuje kogoś tak czy inaczej podczas gdy nie wierzę w jego istnienie, jest absurdalny.

        Polubione przez 1 osoba

  16. Myślę, że to co jest po śmierci, to wystarczająca obietnica dla nas, aby się jej trzymać. Tak myślę ja i inni wierzący. Znam masę osób, które nie wierzą, że po śmierci jest cokolwiek. To nawiasem mówiąc, bardzo ciekawe zagadnienie, zauważyłam też, że wielu nie mających żadnej nadziei na życie wieczne, boryka się z nieszczęśliwym życiem, no bo po co robić cokolwiek, skoro dalej nie ma nic, i tak nie zabierzemy tego nigdzie ze sobą, a sami rozłożymy się w ziemi.
    Oczywiście nie każdy popada w marazm (i nie każdy z tego powodu), bo znam też masę ateistów, którzy są szczęśliwi i żyją na bogato.
    Życie nie jest czarne i białe. Sataniści też mają na swoim koncie bardzo wiele dobrych uczynków i nikt ich nie potępi za wyznanie, bo przynoszą dobry owoc. Nie da się stworzyć ogólne pojęcia, wyodrębniać cechy istotne od nieistotnych w tym zjawisku jakim jest wiara. Jestem natomiast pewna, że do wiary nie powinno się nikogo przekonywać, bo człowiek albo chce uwierzyć, albo nie. Zwłaszcza jak się na początku sparzy na czymś, to nie ma ochoty na powtórkę. Normalka.

    A jeszcze żeby nie wybić nikogo z klimatu rozbawienia, taki dowcip dam na koniec. Zgadnijcie co robi traktor u fryzjera?

    Polubienie

      1. A tak poza fryzjerstwem – czyżbyś zakładała (lub wręcz miała taką wiedzę), że ja nic nie robię, przyjmując tym samym, że wszystko jest do rozwiązania we własnym zakresie?

        Polubienie

    1. W porządku – nie wiedziałam, więc zapytałam. Kontynuowałaś naszą dyskusję, więc mogłam to wziąć do siebie. Lepiej zapytać i wiedzieć na pewno.

      Polubienie

      1. Bo ja wiem, czy rozwalacz? Coś na poziomie Karola Strasburgera 🙂
        Mnie raczej interesuje, jaka czarna dziura wciągnęła Gabunię. Nie ma jej, a miała mi na pytanie odpowiedzieć…

        Polubienie

  17. Jak ja nie lubiłam Familiady… a tata to na okrągło oglądał.
    Zatem: dlaczego w kosmosie nie ma dobrych imprez?
    – Bo nie ma atmosfery.
    Gabunia czasem znika z internetu i to niekiedy na bardzo długo.

    Polubione przez 1 osoba

    1. ha ha ha 😀 dobre Aniu, nie wpadłabym na to.

      A co do mojego znikania Frau Be, to nie żadna czarna dziura mnie wciągnęła tylko po prostu życie w realu 😉

      No więc właśnie Frau Be, skoro tak długo wierzyłaś w Boga, a potem nagle znikł, to myślę, że Ty sama doskonale znasz na to pytanie odpowiedź.

      Polubienie

      1. Ale przestałam znać.
        Wierzyłam, bo mnie ochrzczono, posłano na religię itp. Łatwo jest uwierzyć, gdy jest się łatwowiernym dzieckiem. Później szło siłą rozpędu. Nie znałam innego życia, życia bez wiary. Dzisiaj wstydzę się tego, że byłam naiwną idiotką.
        Kiedy zrobiło się naprawdę źle i przyszła kolej na ruch ze strony domniemanego boga, zostałam ze swoimi problemami sama jak palec w kiszce stolcowej i wszystko stało się jasne: Biblia to oszustwo i stek bzdur, żaden bóg nie istnieje. Żaden cud się nie stał, nikt mi nie pomógł.
        Nie doświadczyłam ani obecności, ani pomocy z jego strony, NICZEGO. Ponawiam pytanie: jaki mam powód, żeby uwierzyć? Jestem dorosła, na drodze doświadczeń rozum wskoczył na swoje miejsce i trudno dziś pomachać mi przed nosem enigmatycznym byle czym. Puste słowa nic nie znaczą. Bóg, który według Ciebie istnieje, ale jednocześnie nie jest w stanie o tym człowieka przekonać (a podobno mu na człowieku zależy), nie jest bogiem, tylko mitem.

        Polubienie

      2. Przepraszam Cię Frau Be, ale pisanie w kółko to samo, mnie zmęczyło, a do tego bitwa na słowa nie jest w moim typie.
        Cóż, ja doświadczam działania Boga codziennie i widzę Go w tych najdrobniejszych rzeczach. Sama to zrozumiałam i nikt mnie do niczego nie przekonywał, ani nie namawiał i ja tego też nie chcę robić. Każdy na swój sposób musi dojrzeć do wiary, coś przeżyć, coś dokonać, a czasem się nawet upodlić. O mojej głębokiej wierze i istnieniu Stwórcy chcę pisać na podstawie swoich przeżyć i doświadczeń. Nie mam na celu wymuszania na nikim żadnej presji. Myślę, że Ty też znajdziesz w swoim życiu ten moment, gdzie na nowo odkryjesz istnienie Boga, tym bardziej, że już tego kiedyś doświadczałaś i pomimo wszystko mile to wspominasz.

        Polubienie

      3. P. S.
        Zadałam proste pytanie – wykręciłaś się od odpowiedzi, odbijając piłeczkę. To jednak nie jest odpowiedź, więc nadal na nią czekam. Przypominam pytanie: jaki jest powód, dla którego miałabym wierzyć w boga? Co miałoby mnie do tej absurdalnej wiary przekonać?

        Polubienie

      4. Pewnie, że miło wspominam, bo wtedy miałam złudzenia, a te dawały nadzieję. Dziś mi nic po nich, skoro już wiem, że były tylko złudzeniami.
        Piszesz na blogu o swoich doświadczeniach, na co ja odpowiadam, pisząc o swoich. wtedy scalacie siły z Anią i wyrażacie się o mnie (równie dobrze o kimkolwiek niewierzącym), jak o kimś gorszym, dotkniętym zarazą, z pozycji osób „wtajemniczonych”, które posiadły bóg wie jakie tajemnice i udajecie, że się nimi dzielicie z innymi, bo chcecie, żeby oni też zaznali tego szczęścia. ale gdy przyjdzie do konkretów, wycofujecie się pod byle pretekstem.

        Polubienie

      5. P. S. Nie zwracam uwagi na liczbę komentarzy, ale to miło, że przysłużyłam się rekordowi, z którego się cieszysz. Wygląda na to, że pojawił się na Twoim blogu ktoś, kto ma coś do powiedzenia… Szkoda tylko, że nie po Twojej myśli. Byłoby jeszcze przyjemniej.

        Polubione przez 1 osoba

      6. Frau Be ja lubię dyskusje i niekoniecznie muszą one zgadzać się z moimi poglądami, jeśli tylko nikt nikogo nie obraża i nie wyzywa, to uważam, że jest ok.
        Myślę, że na tym etapie zakończę w tym tu temacie swoje rozpiski, bo tak można by bez końca. Wszak nie zaprzestaję blogowania, więc będziesz się mogła jeszcze wypowiedzieć w kolejnych wpisach jeśli oczywiście będziesz miała ochotę 🙂

        Polubienie

  18. W prywatnym mailu przekazałam Ci swój stosunek do spraw wiary, istnienia Boga. Wyznaję zasadę, że każdy ma prawo wierzyć w to co chce i żyć tak jak uważa, że jest mu dobrze, byleby nie krzywdził innych, bo oni mają prawo też żyć po swojemu. Nie zastanawiam się nad tym, czy choroba i cierpienie mają rację bytu. Przyjmuję do wiadomości, że istnieją, a mój sprzeciw tego nie zmieni. Jestem chora i jedno co mogę zrobić, to zaakceptować fakty i tak kierować swoim życiem, by było ono godne i uczciwe. Ściskam Cię serdecznie.

    Polubione przez 1 osoba

  19. Frau Be, zwracam się do Ciebie.

    ” wtedy scalacie siły z Anią i wyrażacie się o mnie, jak o kimś gorszym…”

    A kiedyż to ja Ciebie potraktowałam jak zarazę?

    „…i udajecie, że się nimi dzielicie z innymi, bo chcecie, żeby oni też zaznali tego szczęścia…”

    Kiedy ja piszę posty dot. Boga, to dlatego, że lubię, anie żeby nawracać. Jestem zdania, że jak ktoś będzie miał ochotę się nawrócić, to sam poszuka Boga.

    „…ale gdy przyjdzie do konkretów, wycofujecie się pod byle pretekstem.”

    Nie wycofałam się ani razu. Jedynie zrozumiałam, że to co przekonało mnie, nie przekona Ciebie, bo jesteśmy różne.

    Czy to wystarczy aby mnie nie szufladkować, bo bardzo tego nie lubię?

    Polubienie

    1. I tu podzielam Ani zdanie. Nigdzie nie napisałam, że jesteś gorsza, czy ktokolwiek kto myśli inaczej o wierze i o Bogu. Tak jak Ania też piszę o tym, bo lubię, na podstawie swojego życia i doświadczeń z nim związanych.
      Nie unikam odpowiedzi, tylko nie chcę wałkować ciągle to samo, bo również zrozumiałam, że jesteśmy różne i to co mi się wydaje oczywiste, dla Ciebie wcale takie nie musi być.

      Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

      Polubienie

  20. Agnieszko, Twój post przeczytałam już parę dni temu i muszę Ci powiedzieć, że myślę bardzo podobnie do Ciebie. Uważam, że nic w naszym życiu nie dzieje się bez przyczyny – nawet jeśli są to bardzo złe rzeczy. Człowiek dopiero z perspektywy czasu zaczyna zauważać sens tego, co wcześniej wydawało się zupełnie bezcelowe i bezsensowne. Jeśli wierzy się w Boga całym sercem na pewno jest o wiele łatwiej. Nie sztuką jest w niego uwierzyć kiedy wszystko układa się perfekcyjnie, ale gorzej, gdy wszystko wokół się sypie.
    Agnieszko z ogromną przyjemnością przeczytałam Twój post, w którym widać ogrom miłości nie tylko do Boga, ale też do drugiego człowieka:):)

    Polubione przez 1 osoba

    1. Witaj Marysiu 🙂
      Bardzo Ci dziękuję za ten pozytywny komentarz. Od wczoraj chwyciło mnie grypsko i bardzo źle się czułam, dlatego dopiero teraz odpisuję.
      Ludzie często żyją w mylnym przekonaniu, że po co im Bóg skoro się im tak dobrze układa, ale nie zdają sobie sprawy, że jest to działanie szatana, gdzie najpierw daje on człowiekowi pieniądze sławę i przyjaciół, a potem odbiera swoje z nawiązką spychając człowieka w przepaść. Ludzie najczęściej nie wierzą w diabła, a przecież to oczywiste, że skoro jest niebo to musi też być i piekło. Dlatego winią Boga za wszystko co się dzieje złego, nie biorąc pod uwagę tego jak wyglądało ich życie. Wiele osób twierdzi, że są Katolikami, a ich wiara jest wybiórcza, wierzą w to co chcą. W życie wieczne pozagrobowe mało kto wierzy, dlatego egoistycznie dbają o to aby im było dobrze tu na ziemi, a reszta się nie liczy. Jednak cieszy mnie to, że tak wielu ludzi się nawraca i daje nam piękne świadectwa na istnienie prawdziwego Boga.

      Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

      Polubienie

      1. Tak właśnie jest, ja ciągle jeszcze przyłapuję się na tym, że sama próbuję rozwiązywać problemy, dlatego proszę Ducha Świętego by mi przymnażał wiary i pogłębiał moje relacje z naszym Ojcem Niebieskim.

        Polubienie

  21. Gabi jestem z Ciebie dumna , przeczytałam komentarze i widzę ,że mamy t bardzo zbliżone poglądy na temat wiary, tylko ja piszę rymem a Ty piękną prozą .Cieszę się bardzo z Twojej ewolucji wiary , tym bardziej ,że Ci pomaga radzić sobie z chorobą i trudami życia ,tak trzymaj .
    Pozdrawiam niezmiernie gorąco :)):)):)):)):))

    Polubione przez 1 osoba

    1. Bardzo dziękuję Molekułko za ten pozytywny i ciepły komentarz, on dodaje mi sił i pokrzepia mnie. Kiedyś myślałam podobnie jak niektórzy tu komentujący, byłam tzw. letnim Katolikiem, ale na szczęście w porę Bóg zesłał na mnie swojego Ducha Świętego, by otwarł moją duszę i oczy i dał mi tę Łaskę, dzięki której poczułam obecność i dotyk prawdziwego Boga. Teraz mogę Go zobaczyć w każdym najdrobniejszym momencie mego życia. I to jest wspaniałe 🙂

      Ściskam Cię ciepło Molekułko 🙂

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz